Są pewne hafty, które przeleżą swoje na dnie szuflady zanim ujrzą dzienne światło.
Historia tego zaczęła się w czasie, kiedy urządzaliśmy swoje nowe własne gniazdko, tuż przed przyjściem na świat naszej wyczekanej Ani Helenki.
Zawsze marzył mi się okrągły stół.
Wiele małżeńskich negocjacji nie odwiodło mnie od decyzji, że taki stół musi być i kropka.
W innych mogłam odpuścić i iść na kompromis - tu nie było pola do ustąpienia.
Naszukaliśmy się co prawda odpowiedniego mebla, ale udało się.
Stół króluje w salonie.
Do stołu zamarzył mi się obrus, który zostanie w naszym mieszkaniu, chociaż jeden wyhaftowany własnoręcznie.
Jak to z rzeczami dla siebie bywa - najdłużej się je robi.
Na obrusie miał znaleźć się haft makowski - motyw z Makowa Podhalańskiego.
Tradycyjnie wykonywany był na białym lnianym płótnie białą nicią z elementami dziurkowania (jak w hafcie angielskim) i oczywiście ze zdobieniami roślinnymi.
Elegancki i ponadczasowy.
Biel została u mnie zastąpiona ecru.
Historia tego zaczęła się w czasie, kiedy urządzaliśmy swoje nowe własne gniazdko, tuż przed przyjściem na świat naszej wyczekanej Ani Helenki.
Zawsze marzył mi się okrągły stół.
Wiele małżeńskich negocjacji nie odwiodło mnie od decyzji, że taki stół musi być i kropka.
W innych mogłam odpuścić i iść na kompromis - tu nie było pola do ustąpienia.
Naszukaliśmy się co prawda odpowiedniego mebla, ale udało się.
Stół króluje w salonie.
Do stołu zamarzył mi się obrus, który zostanie w naszym mieszkaniu, chociaż jeden wyhaftowany własnoręcznie.
Jak to z rzeczami dla siebie bywa - najdłużej się je robi.
Na obrusie miał znaleźć się haft makowski - motyw z Makowa Podhalańskiego.
Tradycyjnie wykonywany był na białym lnianym płótnie białą nicią z elementami dziurkowania (jak w hafcie angielskim) i oczywiście ze zdobieniami roślinnymi.
Elegancki i ponadczasowy.
Biel została u mnie zastąpiona ecru.
Sam haft nie był pracochłonny, motyw też nie był trudny.
Nużące było jego czterokrotne powtarzanie. Po trzecim obrus powędrował w odstawkę, przyszedł czas na odpoczynek od niego.
Leniwił się trochę za długo. Dokończenie czwartego motywu rodziło się w wielkich bólach, ale udało się zmobilizować siły i dokończyć dzieło.
Moje dwie mamy są już ograbione z haftowanych obrusów i serwetek , które same dostały jako rodzinne dobra.
Wreszcie w szufladzie do kompletu leży gotowy, wyprasowany i tylko mój obrus.
Może gdy będę starsza powędruje w spadku jako pamiątka po babci Agnieszce ;)
Przepiękny! Taki delikatny i ponadczasowy :) prawdziwy rodzinny skarb :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam - jest przepiękny!
OdpowiedzUsuńPonadczasowy i elegancki obrus- zgadzam się co do joty :)
OdpowiedzUsuńA dla siebie najdłużej się robi .... ale jak satysfakcja potem !
Wspaniały obrus...cudowny.
OdpowiedzUsuńJa mam pamiątki po mojej babci w postaci haftowanych obrusów (a mojej babci nie ma już z nami 27 lat)....i są dla mnie najpiękniejszą i najcenniejszą pamiątką:)
Przepiękny ten obrus! Dla mnie już w tej chwili miałby rangę pamiątki rodzinnej, bo przecież nie jest to rzecz do używania na codzień ;) Sama mam obrus i wełnianą narzutę po babci, których nigdy nie używałam bo są tylko do podziwiania właśnie w randze rodzinnej pamiątki :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny obrus:-)
OdpowiedzUsuńObrus cudowny! Subtelny, elegancki i naprawdę ponadczasowy. Ma się wrażenie, że został wyjęty z jakiejś babcinej skrzyni...
OdpowiedzUsuńBól, kiedy motyw trzeba powtórzyć kilka razy znam dobrze, też za tym nie przepadam:)