Inspiracji ciąg dalszy. Czerpię że studni podlaskiego wzornictwa z nieukrywaną radością. Nie tylko dlatego, że to moja ulubiona kolorystyka (czerń-czerwień-biel), nie tylko dlatego że lubię stawiać krzyżyki, nie tylko dlatego, że to ludowe. Traktuję te wzory i ich rozkładanie na czynniki pierwsze jako szukanie śladów przeszłości regionu, w którym przyszło mi mieszkać. Gdyby pogrzebać w drzewie genealogicznym, to moja rodzina nie żyła tu z dziada pradziada. Kiedyś dwa różne światy połączyły się i postanowiły tu zostać. Coś musiało przyciągnąć w te strony moich dziadków, że zdecydowali o tym miejscu na ziemi jako swoim. Czasem żałuję, że tradycja regionu nie przewijała się w domu, bo też inne krainy dziadkowie nosili w sercach. Ale dziś nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pokopać w przeszłości. Tym bardziej, że utwierdza to w przekonaniu, że miejsce, w którym mieszkam, trzeba oswajać jako "svoje". To trochę jak dobieranie sobie puzzli do własnej układanki, bo tygiel ku