Inspiracji ciąg dalszy.
Czerpię że studni podlaskiego wzornictwa z nieukrywaną radością. Nie tylko dlatego, że to moja ulubiona kolorystyka (czerń-czerwień-biel), nie tylko dlatego że lubię stawiać krzyżyki, nie tylko dlatego, że to ludowe.
Traktuję te wzory i ich rozkładanie na czynniki pierwsze jako szukanie śladów przeszłości regionu, w którym przyszło mi mieszkać. Gdyby pogrzebać w drzewie genealogicznym, to moja rodzina nie żyła tu z dziada pradziada. Kiedyś dwa różne światy połączyły się i postanowiły tu zostać. Coś musiało przyciągnąć w te strony moich dziadków, że zdecydowali o tym miejscu na ziemi jako swoim. Czasem żałuję, że tradycja regionu nie przewijała się w domu, bo też inne krainy dziadkowie nosili w sercach.
Ale dziś nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pokopać w przeszłości. Tym bardziej, że utwierdza to w przekonaniu, że miejsce, w którym mieszkam, trzeba oswajać jako "svoje". To trochę jak dobieranie sobie puzzli do własnej układanki, bo tygiel kulturowy i narodowościowy jest na Podlasiu przebogaty.
W obecnym świecie pełnym obrazów szuka się rzeczy, które zachwycają. Ale warto czasem pogrzebać głębiej, by wypełnić je sensem i opowieścią
Nieustanne pozostaję pod urokiem podlaskich ręczników ludowych, które mają swoją historię. Tworzone były często na wyjątkowe okazje i miały swoje konkretne przeznaczenie. Nie służyły tylko jako ozdoba. Towarzyszyły ślubom i obrzędom weselnym. Istnieją zwyczaje związane z pogrzebami.
Ręcznik otula święte obrazy i ikony - dziś to chyba najbardziej charakterystyczne jego wyobrażenie . Ręcznik towarzyszył krzyżom wotywnym lub cmentarnym. Na ręczniku podawano chleb i sól witając gości.
Polecam Wam ciekawy artykuł "Ręcznik jako sacrum" Ireny Matus, który poszerzy jego obraz i znaczenie.
Polecam Wam ciekawy artykuł "Ręcznik jako sacrum" Ireny Matus, który poszerzy jego obraz i znaczenie.
Moja interpretacja ludowych wzorów bardzo odbiega od tradycji. Nie dość, że tnę motyw i wybieram jego fragment, to jeszcze umieszczam go na niewiele mających wspólnego z przeszłością rzeczach.
Tym razem postanowiłam ubrać butelki. Po raz pierwszy z takim wdziankiem alkoholu spotkałam się w Belgii. Piękne brugijskie koronki klockowe świetnie wyglądały i idealnie nadawały się na prezent. Przeszukując internet znalazłam, że fartuszki gotowe do naniesienia haftu robi i sprzedaje Igiełka. Polecam tym, którzy nie lubią się z maszyną do szycia. Mi uszycie baz zajęło trochę czasu, ale od początku do końca fartuszek jest w pełni robiony moimi rękami.
Po raz kolejny pojawia się też wzór z ręcznika ludowego z Łoknicy (gmina Bielsk Podlaski).
Fartuszek jest też niezwykle łatwy w zakładaniu. Wystarczy wywiązać z tylu jedną kokardkę.
I sprawdza się w roli prezentowej.
To ostatni dzień 2018 roku.
Na nowe 365 dni życzę Wam, żeby kreatywność Was nie opuszczała. Nie bójcie się próbować nowych rzeczy, człowiek przecież uczy się całe życie. Niech wiara we własne siły Was nie opuszcza, a przy dobrym wsparciu - przenoście góry.
Miłej zabawy i Wasze zdrowie!
To ostatni dzień 2018 roku.
Na nowe 365 dni życzę Wam, żeby kreatywność Was nie opuszczała. Nie bójcie się próbować nowych rzeczy, człowiek przecież uczy się całe życie. Niech wiara we własne siły Was nie opuszcza, a przy dobrym wsparciu - przenoście góry.
Miłej zabawy i Wasze zdrowie!
Piękna praca.
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku
Podziwiałam już to cudo na FB :)
OdpowiedzUsuńAga, szczęśliwego Nowego Roku :)
Piękny hafcik :)niezwykle precyzyjna robótka.
OdpowiedzUsuń