Podlasie potrafi zachwycać.
Odkrywam coraz to nowe motywy, które skupiają na sobie uwagę nie pozwalając o sobie zapomnieć. Kiedy w ręce po raz pierwszy wpadł mi "Wzornik tradycyjnych haftów i koronek ręcznika ludowego. Haft krzyżykowy" jeden wzór wyróżnił się na tle pozostałych. Nic dziwnego, że pojawił się na okładce publikacji.
Wiedziałam, że kiedyś i ja go zrobię.
Kolorystyka haftu może nasunąć skojarzenia z motywami ukraińskimi. I myślę, że daleko od prawdy byśmy nie odbiegli, bo Podlasie jest niezwykłą krainą, gdzie przeplatają się różne narodowości i mniejszości, a im bliżej wschodniej granicy, tym więcej widzi się wspólnych cech. Szczególnie w starym wzornictwie. Haftowanie krzyżykami jest też jedną ze starszych form - ustępuje mu tylko haft tkacki, z którego Podlasie zresztą słynie.
Pojawiające się na jasnym płótnie ludowych ręczników czerwono-czarne barwy mają nie tylko wartość estetyczną. Wkraczają tu magiczne elementy: dla przykładu największe znaczenie przypisywano czerwieni, która chroniła przed urokami i złymi mocami.*
W dzisiejszych czasach znaczenie "rucznika" znacznie zmalało, coraz mniej osób tworzy go w tradycyjnej formie. Ale malowane igłą schematy mają w sobie tyle piękna, że inspirowanie się nimi to ogromna przyjemność.
Powtarzalność motywów i geometryczne kombinacje pozwalały mi na przenoszenie się myślami w różne zakątki. Jest w tym trochę czarów. Samo odtworzenie tradycyjnych motywów już ma w sobie coś z wędrówki w przeszłość i obcowania z tym, co było. Po raz pierwszy haftowanie sprawiało mi ogromną przyjemność i miało dodatkowe wartości. Trudno to ująć w słowa, ale czuło się w powietrzu oddech czegoś mistycznego.
Czy podczas haftowania można mieć ciarki?
W tym przypadku tak było.
Po Mini SALu Belle&Boo została mi Murano Lugana. Na tym materiale igła śmigała jak po maśle, więc śmiało wzięłam go po raz kolejny na warsztat.
W zapasach znalazły się też nici DMC: czarna (310) i czerwona (666).
Materiały są, chęci do pracy także, więc do dzieła.
Haft przebył ze mną długą drogę. Pierwsze krzyżyki postawiłam w domu, ale...
Pakując walizki na wakacje, nie mogło zabraknąć wśród ubrań i kosmetyków ręcznych robótek. No bo jak to - hafciarka jedzie wypoczywać nie biorąc nic ze sobą? Zgodzą się ze mną haftoholiczki, że najlepszy wypoczynek nie może się obyć bez tamborka. Wolny czas wypełniają nici i igły. A na urlopie go nie brakuje.
Do tego przepyszna kawa na tarasie i takie widoki - relaks idealny.
Podczas wypoczynku udało mi się haftować w różnych miejscach. Najciekawszym z nich był samolot. Lot w końcu trwał ponad 5 godzin. Miałam pewne obawy, co do szmuglowania nożyczek. Zabrałam na pokład tylko narzędzie do prucia, którego na szczęście, nikt mi nie skonfiskował.
Aczkolwiek przyglądałam się minom kontrolerów bagażu podręcznego.
Do pracy wysoko nad chmurami przygotowałam się docinając sobie wcześniej określone długości nici. Kończyłam je na prawej stronie haftu, a po wylądowaniu i rozpakowaniu torby, docięłam wszystkie sterczące kawałki.
Sam haft wymagał poświęcenia mu czasu, dlatego finalizowałam go też po powrocie do domu.
Przeleżał trochę zanim zabrałam się do wkomponowania go w całość.
Maszyna do szycia wyciągnięta z kąta miała okazję znów trochę pofurczeć.
Podchodzę do niej cały czas z dozą nieśmiałości, która przeradza się często w przeklinanie pod nosem, a gdy do tego przed północą słychać ciężkie wzdychanie męża przeplecione powtarzającym się często jak mantra zdaniem: "...idź już spać, kobieto" i kończącą się czarną nicią na szpulce - to w myślach krążą coraz bardziej wysublimowane epitety.
Na szczęście, nawet w najdłuższym tunelu pojawia się światełko.
Finalnie haft - jak poczwarka - przeobraził się w motyla.
Powstała okładka na zeszyt.
Można ją bez problemu zdjąć i zakładać na inny.
Wzór jest tak piękny, że jeszcze wrzucam zbliżenie na sam haft.
Motyw, nad którym pracowałam to wzór z Łoknicy, gm. Bielsk Podlaski.
* A. Dębowska, K. Sołub, J. Sołub; "Katalog ręczników ludowych gminy Bielsk Podlaski"
Agnieszko doskonale Cię rozumiem, bo sama mam fioła na pkt tradycyjnych "ruszników".
OdpowiedzUsuńBędąc 2 lata na Podlasiu, udało mi się dostać w Muzeum, w Bielsku Podlaskim własnie te wydawnictwa o których piszesz....a także przepiękny, duży album o ręcznikach ludowych...dzięki pomocy pani Basi Goralczuk, którą udało mi się spotkać w Białowieży.
No i sama też jestem w trakcie haftowania takiego "rucznika" dość dłuuugiego:)
Twój haft jest śliczny. Od dawna jestem zafascynowana takim wzornictwem i masz rację, że to siostrzany haft do ukraińskiego.
Bardzo lubię do Ciebie zaglądać, bo odnajduję tu mnóstwo bliskich mojemu sercu rzeczy:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Jestem ogromnie ciekawa Twojego rucznika. Jaki motyw wybrałaś, jak Ci idą postępy i co z nim planujesz dalej robić. Pochwal się koniecznie jak już skończysz.
UsuńO super :) Piękny hafcik. Nie wiem jak udało Ci się wnieść igłę do samolotu, jak ostatnio mojemu mężowi cały portfel przegrzebali hehe, zależy od szczęścia pewnie ;)
OdpowiedzUsuńByć może dlatego, że lecieliśmy czarterem i w środku nocy 😉
UsuńCudny hafcik, lubię te klimaty :)
OdpowiedzUsuńP.S. Chciałam zapytać, czy pamiętasz o zabawie podaj dalej, do której się u Ciebie zapisałam w zeszłym roku? Przepraszam, że tak "bezczelnie" się pytam, ale chciałabym wiedzieć, co i jak ;)
Pamiętam. I niedługo polecą przesyłki.
UsuńAgnieszka rzadko komentuję, ale czytam każdy Twój wpis, na każdy z utęsknieniem czekam. Powiem Ci jedno — Kocham Cię kobieto!!!! Kocham za to, co pokazujesz, co robisz, jak pięknie o tym opowiadasz. W każdym Twoim wpisie czuć, że to, co robisz, sprawia Ci ogromną radość, że kochasz to, co robisz. Masz piękną pasję, którą widać i czuć. Cieszę się, że są tacy ludzie jak Ty. Świat dzięki nim jest piękniejszy!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno:)) Małgosia
Haft faktycznie jest przepiękny, ale na okładce wygląda zjawiskowo! Bardzo mi się podoba:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:-)
Haft przepiękny i na okładce wygląda elegancko, chyba kiedyś skuszę się na podobny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pięknie się prezentuje, szczególnie w połączeniu z czernią.
OdpowiedzUsuń