Przejdź do głównej zawartości

Lipskimi pisankami inspirowane

Szczęśliwy człowiek, który może być dumny ze swych rodzimych tradycji. 
Podlasie jest w nie bardzo bogate. Nie krzyczy kolorami jak łowicka wycinanka, ale urzeka prostotą wzorów, motywów i barw. 

Wiosna idzie już małymi krokami dając o sobie znać, ożywia zaspane drzewa, zieleni trawę i co rusz czaruje, by kiełkowały krokusy, tulipany czy szafirki. 
Ziemia budzi się do życia jak z martwych powstaje Chrystus, którego Misterium i świadectwo Wielkiej Nocy wkrótce przyjdzie przeżywać.

Na terenie Podlasia ciągle żywa jest tradycja pisania pisanek - nieodłącznego symbolu świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Liczną, i wciąż tworzącą, grupę stanowią pisankarki lipskie. Prężnie działające panie zainicjowały powstanie Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji przy Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Lipsku

(fot. facebook, Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji)

Tradycyjne wzory na jajkach były czarno-białe, farbowane w korze młodej olchy i opiłkach żelaza, nazywano je "czarnymi perłami".

(fot. facebook, Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji)

Tworzy się je, wzniośle brzmiącą, metodą batiku szpilkowego. Wykonanie jest nieskomplikowane, choć wymaga wprawnej ręki - patykiem ze szpilką maczaną w gorącym, pszczelim wosku nakłada się wzór i zanurza się w farbach od najjaśniejszej do najciemniejszej - stopniowo dokładając nowe motywy. Finalnie wygląda to tak: 

(fot. facebook, Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji)

(fot. facebook, Muzeum Lipskiej Pisanki i Tradycji)

Mnie zainspirowały te słoneczka, gwiazdki, palemki, dzierażki, sobacze łapki, jodełki i kłoski. Jako, że wybierałam się do Matki Polki Hybrydowej, która pomysły na paznokcie wciela w życie, to sezon wielkanocny postanowiłam poświętować na paznokciach. 

(fot. facebook, Matka Polka Hybrydowa)

Uli należą się specjalne uznania, bo idealnie odwzorowała lipskie wzornictwo pisankowe. Z pewnością może nosić miano twórczyni ludowej. 

Komentarze

  1. Rewelacyjny pomysł na przeniesienie wzoru z pisanki na paznokcie. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St