Przejdź do głównej zawartości

Różany ogród

Lubimy mieć możliwość wyboru.
Nie ważne czy decydujemy o ogromnie ważnych sprawach, czy o kolorze skarpetek - wybierając mamy pewność, że układamy dni po swojemu.
Kiedyś na szkoleniu z komunikacji interpersonalnej wykładowcy sprzedali świetny trik, jak dawać możliwość kontrolowanego wyboru. Sprawdza się to świetnie szczególnie przy wychowywaniu małego człowieka, kiedy nie pytasz "czy zje zupę?", tylko "wolisz pomidorową czy ogórkową?".
Nie raz przepraktykowałam - działa (mam nadzieję, że dziecko mi wybaczy w przyszłości).

Już wcześniej pokazywałam Wam biżuterię z rozwiniętą różą. 
Szklane bazy, na które naciągam materiał, mogą być komponentem uniwersalnym. Pasują idealnie do broszki, kolczyków, naszyjnika oraz pierścionka.



Najfajniejsze, że każdy element kompletu jest indywidualną częścią.
Pole wyboru jest tu ogromne. Można łączyć zawieszkę z pierścionkiem, pierścionek z kolczykami, broszkę nosić osobno. Wszystko zależy od preferencji i wyobraźni do czego będzie pasować najlepiej.

Zobaczcie jeszcze jak poszczególna biżuteria wygląda solo.





Wzór róży jest z kolekcji "Różany Ogród".

Sami widzicie, że można go komponować w biżuterii na wiele sposobów.


Komentarze

  1. Piękne :-) Cudne wszystkie razem i każdy z osobna :-) Na pytanie czy wolisz broszkę, czy kolczyki, czy naszyjnik odpowiem - wszystkie :-) Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW!!!! Przecudna biżuteria:-)
    Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku jakie piękne!!! Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna jest :) Podglądam na fb :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozkoszny pierścionek - takie małe dzieło sztuki! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękna biżuteria, muszę koniecznie zrobic na ciemnym tle, wygląda obłędnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St