Przejdź do głównej zawartości

Warsztatowe pierniczenie - lukrowane podlaskie motywy

Bardzo popularne ostatnimi czasy są dekoracje piernikowe. 
Internet aż buszuje od ilości słodkich, małych dzieł sztuki. 
Podziwiam - to mało powiedziane - ja chłonę wszystkie dekoracje, które wychodzą spod ręki Mandrivki
Moje serce skradły nie tylko misternie wykonane lukrem zdobienia, ale przede wszystkim podlaskie wzornictwo. 
Myślę, że to zauroczenie jest u nas podobne, płynie jedną falą prosto z serca. Wynika to z bardzo dużego poczucia przynależności do własnego miejsca na ziemi, ale też z miłości do naszych przepięknych motywów. 
To się czuje pod skórą i swój swego pozna.
Kto był na Podlasiu (myślę o tych zakątkach, w których diabeł mówi "dobranoc") z pewnością poczuł ten niepodrabialny klimat. Tworzą go bardzo malownicze miejsca i przede wszystkim ludzie otwarci na innych jak nasza Kraina Otwartych Okiennic
Magię regionu Mandrivka - Ewa Stepaniuk - przenosi z wielkim wyczuciem na małe pierniki. Chociaż to tylko część jej działalności, to bez wątpienia najbardziej "wysmakowana".

Dlatego gdy tylko dotarły do mnie wieści o organizowanych z jej udziałem warsztatach zdobienia pierników przy okazji wystawy w Muzeum Podlaskim "Świat toruńskiego piernika", nie wahałam się ani chwili, żeby wziąć w nich udział. 
Zapisałam się już na początku sierpnia.
Choćby się waliło, paliło, a ziemia się rozstępowała, nie mogłam przegapić takiej okazji. Na szczęście obyło się bez kataklizmów.

Warsztaty były bardzo kameralne. Ewa zaproponowała nam wykonanie dwóch pierników z jej autorskimi wzorami: okiennicą i rucznikiem.
Czterogodzinna praca pod okiem instruktorki zaowocowała takimi właśnie efektami:  


Ale od początku.
Najpierw trzeba było rozrobić lukier, pozamykać go w małe woreczki, poćwiczyć trochę rękę niewprawną w malowaniu. Wcześniej (powiem brzydko) liznęłam tylko techniki przy świątecznym pierniczeniu.

Powoli na słodkiej bazie zaczęły pojawiać się kontury:




Co jakiś czas nasze słodkości wędrowały do suszarki do grzybów, by kolejne warstwy się utwardzały.


W międzyczasie suszenia pierników z okiennicami zabierałyśmy się za dekorowanie ruczników.
Kratka, z której powstaje później koronka to naprawdę nie lada wyzwanie. 
Tylko precyzja i pewna ręka jest w stanie osiągnąć ideał. Mi do niego jeszcze daleko.


Ewa zdradziła nam kilka sekretów swojej pracy. 
Między innymi takie, że igła służy nie tylko do haftu. To bardzo pomocne narzędzie przy konturowaniu lukrem.



Na koniec dzieło Mistrzyni i mój wyrób na jednym zdjęciu. 
Doścignięcie ideału jest trudne, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaopatrywać się w pierniki u źródła. 
Dobrze wspierać ludzi z pasją.


Po powrocie do domu musiałam chronić moje twory przed wygłodniałym dzieckiem. 
Ania nigdy nie ma skrupułów przed skonsumowaniem piernikowych cudów. 
Najważniejsze, że są słodkie i nadają się do jedzenia. 
Nabyłam kilka pierników na upominki od Mandrivki i niestety na żer poszło jedno z mniejszych ciastek.
Resztę, jako wredna matka, schowałam.

Podejrzewam, że nie znajdę w sobie takich pokładów cierpliwości, żeby odtworzyć w domu okiennicę, ale umiejętności powarsztatowe i wskazówki Ewy na pewno przydadzą mi się przy dekorowaniu świątecznych słodkości.

Komentarze

  1. Nawet nie wiesz, jak ja Ci zazdroszczę tego Twojego miejsca na ziemi i miłości do tego miejsca. Ja mam już dość miasta, wiecznej gonitwy, korków, kolejnej otwartej galerii. Na Podlasiu jeszcze nie byłam. Ale będę. Taki mam plan. Pojadę, zobaczę, zahaczę o KOO. Pewnie też się zakocham :)
    Pierniczki cudowne!!!! Jedno z moich niespełnionych jeszcze marzeń to właśnie nauczyć się lukrować pierniki. Bo to, co teraz robię to wstyd i sromota. Twoje są piękne. Te firaneczki w oknach to mistrzostwo świata. A ta koronka w ruczniku... Tylko pomarzyć. Piękne jest też to, że te pierniki są takie Wasze, podlaskie.
    margoinitka.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,czy możesz podzielić się wiedzą na temat właściwego przygotowania lukru do takich pierniczkow?tj.jego gęstości, płynności -tak by można nim było dobrze "pisac"...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy Ci pomogę, bo to zawsze jest kwestia "na oko". Myśmy robiły w proporcjach 6 białek/800 g cukru pudru, był wtedy rzadszy do wypełnień, a do gęstszego dodawany był jeszcze cukier właśnie "na oko". Trudno mi określić ile, w każdym razie miał konsystencję jak klej Magic i na łopatkach od miksera po wyjęciu zrobiły się sople, które zastygły. Sama instruktorka wspominała, że za każdym razem trzeba być czujnym, bo lukier lubi płatać figle.

      Usuń
  3. Ale piekne! Aż żal jesc...rucznik niezwykły z ta koronka :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St