Przejdź do głównej zawartości

"Droga do raju"


Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju". 
 
 W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów. 


(zdj. fb - ZaTopieni w historii)

Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności.

Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budziła się w nich świadomość, gdyby nie byli stąd.
 
Temat jest trudny, ponieważ dotyczy czasów powojennych, które na wschodnich terenach miały w wielu przypadkach wydźwięk bardzo osobisty. Bandy, działania, które sprowadzały się do polonizacji ludzi z kresów, nienawiść sąsiedzka i powracające jak mantra hasło "wynocha...". 

(zdj. fb - ZaTopieni w historii) 

(zdj. fb - ZaTopieni w historii) 

  Przenikliwy dziewczęcy głos i kolejne słowa pieśni jak gwóźdź wbijały się w głowę. Opowieść, która snuła się w tak minimalistycznych środkach wyrazu, zostawiła we mnie duży ślad. Nie da się w kilku słowach zrecenzować tego, co się zobaczyło. 
Trzeba się w tym ZaTopić.
 
Myślę, że nie mam prawa wgłębiać się w tak osobiste, kruche wspomnienia - temat spektaklu jest bardzo delikatny - mogę tylko dzielić się i puszczać jak łódkę na wodzie dalej do interpretacji obrazy, które grają na myślach i uczuciach.
Po ich obejrzeniu we mnie wezbrało ich wiele.
Dodatkowo na moich emocjach odcisnęły się grafiki i animacje autorstwa Jakuba Sobczaka. Wzory bardzo nawiązujące do krzyżykowych wyszyć z ręczników i koszul ożyły w nowej formie. Te "haftowane" obrazy odnoszą się do wschodniego wzornictwa, tak bardzo nierozerwalnie związanego z symboliką, a przede wszystkim z osobistymi historiami, bardzo trudnymi do opisania i zinterpretowania.


Myślę, że żeby ocenić - trzeba to obejrzeć, ale tylko w pełnym skupieniu.

Tu zostawiam Wam spektakl.
 
(You Tube - ZaTopieni w historii)
 

Komentarze

  1. Naprawdę poruszające! Mam słabość do teatru!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio zainteresowałem się regionalną muzyką innych krajów. Ciekaw przygoda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podlasiem inspirowane (3) - haftowana okładka

Podlasie potrafi zachwycać.  Odkrywam coraz to nowe motywy, które skupiają na sobie uwagę nie pozwalając o sobie zapomnieć. Kiedy w ręce po raz pierwszy wpadł mi "Wzornik tradycyjnych haftów i koronek ręcznika ludowego. Haft krzyżykowy" jeden wzór wyróżnił się na tle pozostałych. Nic dziwnego, że pojawił się na okładce publikacji.  Wiedziałam, że kiedyś i ja go zrobię. Kolorystyka haftu może nasunąć skojarzenia z motywami ukraińskimi. I myślę, że daleko od prawdy byśmy nie odbiegli, bo Podlasie jest niezwykłą krainą, gdzie przeplatają się różne narodowości i mniejszości, a im bliżej wschodniej granicy, tym więcej widzi się wspólnych cech. Szczególnie w starym wzornictwie. Haftowanie krzyżykami jest też jedną ze starszych form - ustępuje mu tylko haft tkacki, z którego Podlasie zresztą słynie. Pojawiające się na jasnym płótnie ludowych ręczników czerwono-czarne barwy mają nie tylko wartość estetyczną. Wkraczają tu magiczne elementy: dla przykładu największe znacze...

Podlasiem inspirowane - (1) - zakładki

Jakie byłoby Wasze pierwsze skojarzenie, gdybym zapytała Was o Podlasie? Zupełnie inaczej patrzy się na miejsce, w którym się mieszka. U mnie to ciepłe myśli, obrazy babcinego stołu, zielonej kojącej przyrody, kolorowych łąk z trawą do kolan, sielskości - kadry wspomnień. Może brzmi to zbyt nierealnie, ale z perspektywy czasu idealizuje się przeszłość. Zawsze mnie ciekawi stare wzornictwo, nie spod ręki wielkich mistrzów, ale w pełni amatorskie.  Szukanie motywów to czasem szukanie igły w stogu siana, podpatrywanie zdobień, cykanie fotek z ukrycia, byleby tylko utrwalić jakiś wzór. Na przeglądach folklorystycznych "pasę oczy", ponieważ przyjeżdżają grupy w strojach ludowych. Często są to przesadzone stylizacje, ale pojawiają się też perełki na lnianych fartuszkach czy bluzkach zszarzałych od upływu czasu. Lubię zainspirować się nimi i przenosić motywy na rzeczy do używania. Moimi hafciarskimi podlaskimi bibliami są "Katalogi ręczników ludowych...

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St...