Przejdź do głównej zawartości

Weekend pod znakiem kartek

Zastanawiam się czasem, czy to świat tak szybko się kręci, że doba wydaje się krótsza niż 24 godziny, a tygodnie uciekają przez palce? Czy to tylko my nadajemy sobie to ekspresowe tempo życia i obowiązków?
Wyglądając ostatnio przez okno, zdałam sobie sprawę, że drzewa do tej pory świecące pustkami zaczęły się  zielenić, wypełniać soczystością. Krokusy już powoli przekwitają. Tak długo wyczekiwana wiosna nadeszła.
Coraz więcej czasu spędzamy na świeżym powietrzu. Rowery odkurzone, wracają do łask. 

A wolnych, leniwie upływających weekendów jak na lekarstwo.

Na szczęście jeden się znalazł. Ostatni koniec tygodnia udało mi się twórczo spożytkować i nadrobić kartkowe zaległości. Jest tu też kilka wcześniejszych kartek, które nie doczekały się publikacji.

Przygotujcie się na zdjęcia.



Komentarze

  1. O rajusiu, przepiękne kartki! Aga masz wielki talent w rękach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudne karteczki Agnieszko! Bardzo mi się podobają:-)
    Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne! Każda z nich jest po prostu niezwykła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepiękne kartki :) Normalnie cuda.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecudowne te karteczki, a ja Ci szczególnie dziękuję za kartkę świąteczną, którą poczta raczyła dostarczyć mi w ub. piątek.. Ta grafika z rozśpiewanym barankiem jest tak przeurocza, że bardzo się cieszę, że kartka trafiła właśnie do mnie :) Dziękuję z całego serca!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kartki robią wrażenie, najbardziej przypadła mi do gustu ta na ostatnim zdjęciu :) Jest pełna świeżości i dynamiki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St