Przejdź do głównej zawartości

Kartki świąteczne

Jak co roku w czasie, gdy powinien prószyć śnieg, a mróz szczypać policzki, zasiadam wieczorami i kleję. 
Powstają świąteczne kartki. 
Sezon kartkowy trwa z reguły cały grudzień.
Mój Luby ma już serdecznie dosyć bałaganu ze ścinek na stole, czemu czasem daje wyraz głośnym sapnięciem.
Za punkt honoru stawiam sobie zadanie, by przesłać życzenia całej rodzince i znajomym, a co roku grono się powiększa. Jestem zdania, że serdeczne słowa napisane osobiście mają większą moc niż gotowe, pod którymi tylko wpisze się swoje imię.

Powoli klejenie kartek dobiega końca (bo co rusz ktoś ode mnie je podbiera i dorabiam nowe) - czas posłać życzenia w świat.

Zacznę oczywiście od najbardziej tematycznych, bo z ludowym motywem. Udało mi się znaleźć folkowo-scrapkowe karteczki w internetowym sklepie Decorer
I z nich powstały takie z łowicką wycinanką w tle.





Znalazłam między papierami wycinankę robioną hen, hen dawno w przeszłości i wykorzystałam ją w nowej wersji:


A teraz trzeba uzbroić się w cierpliwość i potrenować wskazujący palec - potrzebny będzie do przewijania myszką zdjęć.

Kilka kartek w wersji z przymrużeniem oka czyli na wesoło.







I dla poważnych osób:






Zima za oknem nie rozpieszcza, więc z tęsknoty za nią powstały mroźne kartki.











To kartki, które udało mi się sfotografować przed zniknięciem. 
Podliczając tegoroczną pracę wyszło ich w sumie 55 sztuk (jeśli się w wyliczeniach nie pogubiłam :) ) 
Świąteczny czas coraz bliżej.


Komentarze

  1. Piękne karteczki przygotowałaś. Aż 55- podziwiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow....ale kolekcja!! Napracowałaś się!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kartki na pewno sprawią wiele radości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie banalne kartki i na pewno oryginalne :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St