Haftowane broszki przewijały się w moich pracach to tu, to tam. Powstawały wtedy, kiedy była okazja sprezentowania ich bliskim lub znajomym. Na czarnym tle widniały kolorowe maciupeńkie wzory kwiatowe, na jasnym z kolei pięknie wyglądał haft kaszubski. Niezmiernie przyjemnie robi się te drobiazgi, ponieważ sam haft dosyć szybko wychodzi spod igły. Więcej gimnastyki wymaga wkomponowanie go w broszkę, naciągnięcie materiału, wycinanie nierówności, schnięcie kleju. Niezaprzeczalnie są pięknym dodatkiem. Moje ostatnie fascynacje podlaskim wzornictwem z ręczników ludowych mają odzwierciedlenie w biżuterii. Prototypy broszek upewniły mnie w przekonaniu, że "nasze" motywy pięknie się prezentują w innym wydaniu. Nie byłabym sobą, gdybym nie zmobingowała Matki Polki Hybrydowej i nie poprosiła, by przeniosła je również na pazury (wzór z zakładki, o której pisałam w poprzednim poście). Kopa do działania i pogrzebania we wzornictwie Podlasia dała mi Krysia Kunicka...