Przejdź do głównej zawartości

Mówią, że nie ma osób niezastąpionych...

Mówią, że nie ma osób niezastąpionych, jednak od każdej reguły bywają wyjątki.
Ostatnie dni w pracy upłynęły pod szyldem pożegnania.
Wiem, że odejść na emeryturę trzeba, ale jeśli odchodzi na nią przyjaciel, osoba, która zostawia po sobie pokój zionący pustką, ktoś, kogo śmiech i głos zawsze było słychać po przekroczeniu progu, tym bardziej odzywa się tęsknota.

Dla jednego to radość z zasłużonego odpoczynku, dla drugiego czas poukładania sobie na nowo rzeczy.

Emerytura naszej garderobianej Asi (a w zasadzie Janiny) nie dopadła nagle. Wiedzieliśmy, że trzeba się będzie z nią zmierzyć, ale była to myśl tak odległa, jak "co Chińczycy jedzą dziś na deser". Trudno było uzmysłowić sobie, że maszyna do szycia nie będzie miarowo warczeć za ścianą, nie będzie fruwających nitek i igieł znajdowanych na podłodze, przeklinania między strojami.
Ten dzień jednak nadszedł. 

Jestem myśli, że każdy dobry gest, ciepło - wraca. I wróciło do Asi ze zdwojoną siłą. 
Takiego pożegnania, odkąd pamiętam, nie miał nikt. 
Najpierw wszyscy pracownicy łącznie z Dyrekcją zebrali się w jednym miejscu, by podziękować jej za współpracę. Słowa dopełniły kwiaty, kosz prezentowy, nowa maszyna do szycia kupiona ze składki i obrazek "szyj długo i szczęśliwie".

Jako, że Asia była najmocniej związana z naszym Zespołem Pieśni i Tańca "Kurpie Zielone", to wieczorem, już mniej oficjalnie dziękowaliśmy jej osobiście. 
Oprócz dedykacji w postaci etiud tanecznych (przygotowywanych jako praca domowa) dostała od nas komplet śniadaniowo-obiadowo-deserowy oczywiście na ludowo. 
Do tego dołączona była kartka i coś specjalnego - słoik ze "słodkościami".
Ukryte w nim były nie tylko cukierki, ale słowa podziękowania od każdego osobiście.
Pomysł na słoik podpatrzony jest z internetu. Jest wyjątkowy, bo niesie ze sobą tyle dobrych emocji i wspomnień, których nie da się kupić za żadne pieniądze.
Mój skromy wkład we wspólne podziękowania prezentuje się tak - 

od zespołu:




Słoik wypełniony już podziękowaniami:


Od współpracowników:
(grafika od small wingels shop)



Nie ma osób niezastąpionych, ale po niektórych zostają za duże braki do wypełnienia.

Komentarze

  1. Pięknie podziękowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nikt nie lubi pożegnań. Pięknymi prezentami obdarowaliście Panią Asię. Z pewnością będzie o Was pamiętać :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Pożegnanie zapamiętane zostanie ma pewno do konca zycia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie wyprawiliście Panią Asię na emeryturkę, będzie to długo pamiętać:-) Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St