Przejdź do głównej zawartości

Obrus z makowskim haftem

Są pewne hafty, które przeleżą swoje na dnie szuflady zanim ujrzą dzienne światło.

Historia tego zaczęła się w czasie, kiedy urządzaliśmy swoje nowe własne gniazdko, tuż przed przyjściem na świat naszej wyczekanej Ani Helenki.

Zawsze marzył mi się okrągły stół.
Wiele małżeńskich negocjacji nie odwiodło mnie od decyzji, że taki stół musi być i kropka.
W innych mogłam odpuścić i iść na kompromis - tu nie było pola do ustąpienia.
Naszukaliśmy się co prawda odpowiedniego mebla, ale udało się.
Stół króluje w salonie.

Do stołu zamarzył mi się obrus, który zostanie w naszym mieszkaniu, chociaż jeden wyhaftowany własnoręcznie.
Jak to z rzeczami dla siebie bywa - najdłużej się je robi.
Na obrusie miał znaleźć się haft makowski - motyw z Makowa Podhalańskiego.
Tradycyjnie wykonywany był na białym lnianym płótnie białą nicią z elementami dziurkowania (jak w hafcie angielskim) i oczywiście ze zdobieniami roślinnymi.
Elegancki i ponadczasowy.
Biel została u mnie zastąpiona ecru.




Sam haft nie był pracochłonny, motyw też nie był trudny.
Nużące było jego czterokrotne powtarzanie. Po trzecim obrus powędrował w odstawkę, przyszedł czas na odpoczynek od niego.
Leniwił się trochę za długo. Dokończenie czwartego motywu rodziło się w wielkich bólach, ale udało się zmobilizować siły i dokończyć dzieło.


Moje dwie mamy są już ograbione z haftowanych obrusów i serwetek , które same dostały jako rodzinne dobra.

Wreszcie w szufladzie do kompletu leży gotowy, wyprasowany i tylko mój obrus.
Może gdy będę starsza powędruje w spadku jako pamiątka po babci Agnieszce ;)

Komentarze

  1. Przepiękny! Taki delikatny i ponadczasowy :) prawdziwy rodzinny skarb :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam - jest przepiękny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponadczasowy i elegancki obrus- zgadzam się co do joty :)
    A dla siebie najdłużej się robi .... ale jak satysfakcja potem !

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały obrus...cudowny.
    Ja mam pamiątki po mojej babci w postaci haftowanych obrusów (a mojej babci nie ma już z nami 27 lat)....i są dla mnie najpiękniejszą i najcenniejszą pamiątką:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepiękny ten obrus! Dla mnie już w tej chwili miałby rangę pamiątki rodzinnej, bo przecież nie jest to rzecz do używania na codzień ;) Sama mam obrus i wełnianą narzutę po babci, których nigdy nie używałam bo są tylko do podziwiania właśnie w randze rodzinnej pamiątki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Obrus cudowny! Subtelny, elegancki i naprawdę ponadczasowy. Ma się wrażenie, że został wyjęty z jakiejś babcinej skrzyni...
    Ból, kiedy motyw trzeba powtórzyć kilka razy znam dobrze, też za tym nie przepadam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Podlasiem inspirowane (3) - haftowana okładka

Podlasie potrafi zachwycać.  Odkrywam coraz to nowe motywy, które skupiają na sobie uwagę nie pozwalając o sobie zapomnieć. Kiedy w ręce po raz pierwszy wpadł mi "Wzornik tradycyjnych haftów i koronek ręcznika ludowego. Haft krzyżykowy" jeden wzór wyróżnił się na tle pozostałych. Nic dziwnego, że pojawił się na okładce publikacji.  Wiedziałam, że kiedyś i ja go zrobię. Kolorystyka haftu może nasunąć skojarzenia z motywami ukraińskimi. I myślę, że daleko od prawdy byśmy nie odbiegli, bo Podlasie jest niezwykłą krainą, gdzie przeplatają się różne narodowości i mniejszości, a im bliżej wschodniej granicy, tym więcej widzi się wspólnych cech. Szczególnie w starym wzornictwie. Haftowanie krzyżykami jest też jedną ze starszych form - ustępuje mu tylko haft tkacki, z którego Podlasie zresztą słynie. Pojawiające się na jasnym płótnie ludowych ręczników czerwono-czarne barwy mają nie tylko wartość estetyczną. Wkraczają tu magiczne elementy: dla przykładu największe znacze...

Podlasiem inspirowane - (1) - zakładki

Jakie byłoby Wasze pierwsze skojarzenie, gdybym zapytała Was o Podlasie? Zupełnie inaczej patrzy się na miejsce, w którym się mieszka. U mnie to ciepłe myśli, obrazy babcinego stołu, zielonej kojącej przyrody, kolorowych łąk z trawą do kolan, sielskości - kadry wspomnień. Może brzmi to zbyt nierealnie, ale z perspektywy czasu idealizuje się przeszłość. Zawsze mnie ciekawi stare wzornictwo, nie spod ręki wielkich mistrzów, ale w pełni amatorskie.  Szukanie motywów to czasem szukanie igły w stogu siana, podpatrywanie zdobień, cykanie fotek z ukrycia, byleby tylko utrwalić jakiś wzór. Na przeglądach folklorystycznych "pasę oczy", ponieważ przyjeżdżają grupy w strojach ludowych. Często są to przesadzone stylizacje, ale pojawiają się też perełki na lnianych fartuszkach czy bluzkach zszarzałych od upływu czasu. Lubię zainspirować się nimi i przenosić motywy na rzeczy do używania. Moimi hafciarskimi podlaskimi bibliami są "Katalogi ręczników ludowych...

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St...