Przejdź do głównej zawartości

Moje hafciarskie biblie - cz. 1

Lubię zbierać książki. 
Słowa mówione, jeśli nie są powtarzane, umykają szybko, a papier zabezpiecza wiedzę przed zapomnieniem.

(zdj. pixabay)

Mamy w domu mnóstwo książek.
Priorytetem przy wykończeniu mieszkania była biblioteczka na książki od podłogi po sam sufit. Obecnie i ona już jest pękata do granic możliwości.
Każdy w domu ma swoje ulubione dzieła, nawet w pokoju córki wolne miejsce na trzech półkach szybko topnieje.

Moje hafciarskie publikacje zajmują sporo przestrzeni. Mam wśród nich trochę takich, które stoją, ale pozostała część służy mi często. Niektóre z nich traktuję jako swoje "biblie", które mnie inspirują, podpowiadają, wyznaczają twórczy kierunek lub po prostu służą radami technicznymi.
Na początek idą pozycje, do których zaglądam najczęściej i też najwięcej prac wykonałam wzorując się na umieszczonych w nich zdjęciach.

Elżbieta Piskorz-Branekova "Polskie hafty i koronki"


Ogromny zbiór stanowią książki Elżbiety Piskorz- Branekovej.
Nic w tym dziwnego, bo to specjalistka od polskiego stroju ludowego obejmującego całą Polskę i jednocześnie wieloletni pracownik Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Jej ogromna wiedza jest niezwykle cenna. Jest to autorka, która szczególnie skupia się na ludowych wyszyciach, haftach, koronkach i zdobieniach. Pozycji książkowych jej autorstwa jest zdecydowanie najwięcej i są najlepiej opisane. Jednym z nowszych opracowań jest pozycja "Polskie hafty i koronki. Zdobienia stroju ludowego."
To moja pierwsza biblia, do której zaglądam bardzo często.
Kryją się tu zdjęcia – jeśli można tak to powiedzieć – "najpopularniejszych" strojów ludowych. Opisy drobnych elementów, fotografie szczegółów, a do tego gwarowe nazewnictwo bardzo poszerzają wiedzę i są bogatym materiałem etnograficznym. Aczkolwiek publikacja nie wyczerpuje w całości tematu, wybrane są tylko najbardziej charakterystyczne motywy. Podejrzewam, że opisywane wzornictwo pochodzi w całości ze strojów będących eksponatami muzealnymi. Większość zdobień przewija się od samego początku twórczości Elżbiety Piskorz-Branekovej. Mam wrażenie, że ta książka jest podsumowaniem wszystkich wcześniejszych publikacji autorki, ale jednocześnie wiedza podana jest w bardzo przyjaznej formie.

Alina Dębowska, Katarzyna Sołub, Jerzy Sołub 
„Katalog ręczników ludowych gminy Bielsk Podlaski”
„Ręcznik ludowy z okolic Bielska Podlaskiego. Haft i koronka"
"Katalog ręczników ludowych gminy Boćki, Brańsk, Rudka, Wyszki." 




Jest to przykład bardzo konsekwentnego działania instytucji, jaką jest Muzeum w Bielsku Podlaskim. W zabytkowym ratuszu od wielu lat można podziwiać stałą wystawę „Tajemniczy ręcznik”. Wielka fascynacja autorów tą wyjątkową obrzędową tkaniną pcha ich do nowych działań. To animacje dzieciaków, happeningi plastyczne, pokazy ludowej mody, spotkania z twórcami, ale przede wszystkim pisanie projektów o dofinansowanie, bez których wydarzenia ciężko byłoby zorganizować. Dzięki „kasie” z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego światło dzienne mogły ujrzeć wyjątkowe publikacje, które są wisienką na torcie wysiłku autorów. Poprzedzone były wielkim nakładem prac badawczych, poszukiwań nowych ręczników, zaangażowaniem studentów chodzących od domu do domu, fotografowaniem, dokumentowaniem, spisywaniem. Jestem pełna podziwu, że ta mrówcza robota zaowocowała pięknym dziełem. Dla jednych to tylko katalog, zbiór obrzędowych ręczników – dla mnie książka, której wartość jest nie do ocenienia. To kopalnia motywów do brania garściami, studnia inspiracji. O takie bogactwo zdjęć haftów i koronek z naszej części Podlasia jeszcze nikt się nie postarał. Chylę czoła twórcom, nie tylko za upór w dążeniu do powstania publikacji, ale za odkopywanie ze strychów, komód, szuflad historii spisanych na ręcznikach ludowych. Do tego misja uświadamiania i przywracania pamięci o znaczeniu tej tkaniny powoduje, że mam ochotę uściskać każdego z autorów i zapewnić, że ich praca ma ogromny sens i wartość.

Wzornik tradycyjnych haftów i koronek ręcznika ludowego.
Haft krzyżykowy.
Haft płaski.
Koronka szydełkowa.

Wzorniki to uzupełnienie powyższych publikacji. W tych mini książeczkach są wybrane jedne z ciekawszych wzorów z kolekcji ręczników ludowych Muzeum w Bielsku Podlaskim. Schematy podane są w bardzo przystępnej formie i okraszone zdjęciem oryginalnego ręcznika. To takie małe podręczniki podlaskiego wzornictwa. Publikacje tego typu mogą popełnić osoby, które z wykonywaniem rękodzieła mają wiele wspólnego. Podejrzewam, że z autorkami tak właśnie jest.
Wzorniki z pewnością będą miały dużą rolę w popularyzowaniu odtworzenia haftów, a to przecież jest idea przyświecająca projektom, dzięki którym powstały.

Mój wzornik haftu krzyżykowego jest już mocno wyeksploatowany. Dlatego kupiłam nowy egzemplarz na przyszłość.
Wzorniki można kupić tu za pośrednictwem Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.




To tylko kilka książek z mojej biblioteki, którymi chcę się z Wami podzielić.
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi.

Komentarze

  1. Ciekawe książki, już gdzieś je widziałam. Fajnie, że można je zamówić ze strony. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko - identyczne pozycje książkowe są i moimi hafciarskimi bibliami, oprócz pierwszej, której "jeszcze" nie posiadam:)
    A co mnie cieszy najbardziej, będąc dwa lata temu na Podlasiu udało mi się obejrzeć wystawę ręczników ludowych w Muzeum w Bielsku Podlaskim.
    Niesamowite wrażenia:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St