Przejdź do głównej zawartości

Mini SAL Belle & Boo - haft (2)

Jak zwykle na ostatnią chwilę...

Chociaż obiecywałam sobie, że tym razem lepiej wykorzystam czas przeznaczony na haftowanie drugiej części obrazka w SALu organizowanego przez Chagę.
Najtrudniej dotrzymywać słowa danego samemu sobie, dlatego to codzienne odwlekanie na kolejny wieczór wydłużało się niemiłosiernie.
Nic tak jednak nie spina pośladków jak deadline.
Niestety przekroczony o kilka dni...

Koniec czerwca zastał haft w takim stanie:


Jak i poprzednim razem krzyżyki na materiale ułożyły się potem szybciej, dużej precyzji znów wymagało konturowanie.
Tego potwora już wcześniej schwytałam za rogi, więc wiadomo było, na co się piszę. Nastawienie z myślą, że wiem, co mnie czeka pomogło pozytywnie przebrnąć przez backstitche.

Efekt prezentuje się następująco:



I w całości:



Komentarze

  1. Lepiej późno niż wcale :) Najważniejsze, że obrazek pięknie się prezentuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznie prezentuje się Twój fragment :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale wyhaftowany fragment!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieciaczki wyszły super! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Coraz piękniejszy ten hafcik :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Najważniejsze, że się udało i kolejny fragment już cieszy oko :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wyszło:-)) Widać ogrom Twojej pracy:-) Efekt wspaniały!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastycznie wygląda po zmianie kolorów ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ładny obrazek :) Najważniejsze, że skończyłaś

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczny haft :) Bardzo mi się podoba :) Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej twórczości :) Już obserwuję Twój blog, więc na pewno będę tutaj często zaglądać :) Zapraszam też do siebie, na:
    mikaglo.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny haft :DDD.
    Dziękuję za udział w moim candy i życzę powodzenia w losowaniu :))).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tradycyjny "język haftu"

Czy wiedzieliście, że haftem można pisać? W opracowaniu dotyczącym symboliki zawartej na ukraińskich ręcznikach obrzędowych znalazłam "język haftu". To swego rodzaju pismo obrazkowe, a jak wiadomo, to najstarsza forma zamykania słów na długi czas. Nie są prawda wykute na skale, ale stworzone igłą i nitką. Zgodnie z tradycją pierwsze ręczniki otrzymywało się po urodzeniu. Była na nich rozpisana data urodzenia właśnie przez haft. Wersy oznaczające liczby, litery, wyrazy, można było odczytywać znając oczywiście symbolikę. Zaciekawiona, że można przez geometryczne wzory cokolwiek napisać, krążyło mi po głowie jak tego użyć. Myśli co prawda ucichły na dłuższy czas, ale dnia pewnego odezwała się do mnie Ania z pomysłem wykonania metryczki. Najpierw podsunęłam jej myśl umieszczenia starych symboli określających "matkę", ale zapalona żaróweczka przypomniała o białoruskim opracowaniu. Koncepcja zeszła na zupełnie inne tory, a zaufanie do mojej wizji dodało wiatru w ż

"Droga do raju"

Ostatnio miałam okazję obejrzeć spektakl teatralny, a w zasadzie film teatralny, zatytułowany "Droga do raju".     W inicjatywę zaangażowana jest grupa "ZaTopieni w historii", która działa w miejscowości Topilec niedaleko Białegostoku. To efekt długofalowej pracy ks. Jarosława Jóźwika - proboszcza parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Topilcu, Katarzyny Siergiej, Anny Kołosow-Ostapczuk i młodych aktorów amatorów.    (zdj. fb - ZaTopieni w historii) Słowem wprowadzenia: od kilku lat ma miejsce projekt "ZaTopieni w historii". To poszukiwanie lokalnych historii, takich zwyczajnych, ludzkich opowieści, rozmów ze starszymi, z rodzinami. To drążenie tematu do tego stopnia, że czasem staje się niewygodny i zaczyna uwierać. To punkt wyjścia do opowiedzenia na nowo wspomnień w artystycznej i symbolicznej formie. To teatr zakorzeniony w lokalnej społeczności. Wykonanie spektaklu nie byłoby możliwe, gdyby młodzi ludzie nie dojrzewali razem z projektem, gdyby nie budzi

Dziewczynka i kogut - pierwsze parkowanie nici

Nastolatki miewają stany fascynacji i uwielbienia graniczącej z obłędem. Nie mogą spać, nie mogą jeść, głowę zaprzątają tylko myśli o "tym czymś", tak ważnym, że nic innego się wtedy nie liczy. Podobnie mówią o koniach, które z klapkami na oczach biegną w jednym kierunku i nie zatrzymają się, póki nie osiągną celu. Niestety i mi się to niedawno przytrafiło. Opętał mnie jeden wzór, przepięknie opracowany przez Olgę Sotnikovą - Dziewczynka i kogut. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, bo wyraża sielskość, niewinność, trud pracy, historię... Urzekł prostotą obrazu i najzwyklejszym pięknem codzienności. Dziewczynka z kogutem chodziła za mną od jesieni. Nici skompletowane leżały w szafce, a ja przebierałam nogami, żeby tylko zacząć pracę nad tym uroczym obrazkiem. Ale po drodze święta i robienie pocztówek, małe rodzinne perypetie chorobowe i tysiąc innych drobiazgów. A w głowie tylko przewijała się myśl: "kiedy w końcu będzie czas na dziewczynkę?". St